Lesnodorski Lesnodorski
628
BLOG

Niedojrzałość. Obrazy z krainy Onana

Lesnodorski Lesnodorski Kultura Obserwuj notkę 11

Red. Łukaszowi Adamskiemu i innym, wyłącznie dorosłym

Tekst zadedykowałem m.in. p. Łukaszkowi, gdyż zdaje się padł on ofiarą jakichś górnolotnych wyobrażeń o zawodzie krytyka oraz jego misji tłumaczenia ogółowi, co też twórca filmowy ma na myśli. Otóż takie wyobrażenia byłyby na miejscu 30, 40 lat temu, gdy wśród filmowej konfekcji trafiały się prawdziwe kreacje. Doprawdy nie wiem dlaczego zawód recenzenta jest dziś tak pociągający dla młodych ludzi, skoro filmy – podobnie jak wszystkie pozostałe produkty rynkowe - trafiają na ekrany w rytmie kalendarzowych pór roku i są przykrawane przez inżynierów społecznych, nieustannie próbujących budować tzw. lepszy świat pod oczekiwania rozmaitych (ś)miecenasów sztuki. Ukazujące się po premierze noty filmowe powstają tak na prawdę na podstawie tzw. press-kitów. W prasie ilustrują je te same zdjęcia, udostępniane przez producentów i dystrybutorów.

Samo kino nie jest już dziś żadną świątynią sztuki tylko zaciemnionym tunelem aerodynamicznym, w którym hałasują reklamy popularnych napojów energetycznych oraz wspomagaczy seksu.

I przelatują jakieś obrazki, których na drugi dzień się nie pamięta.

Ktoś powie, że mamy pośród krytyków dziennikarzy niezależnych. Sorry, ale nie mam już takich złudzeń. Większość z tych, który byli dla mnie w jakiś sposób interesujący, okazała się po latach współpracownikami tajnych służb. A jeden - nawet recenzentem procesów politycznych w okresie stalinowskim. Zdemaskowania współczesnych prawdopodobnie nigdy już nie doczekamy. Może pracują dla jakichś kosmitów? Gdybyż jeszcze byli wiarygodnymi sprawozdawcami.

Wydawało mi się, że na prawicowych portalach, i w prawicowych tygodnikach, filmowe guano pięknie zapakowane przez filmowego świstaka zostanie szybko odrzucone do śmietnika, bez organoleptycznego zapoznawania się z zawartością. Niestety. Pan Łukasz stara się przyciągać do nowych prawicowych mediów młodych Czytelników i wyznaczył sobie zadanie oceniania również obrazków zasługujących jedynie na szybkie zapomnienie. Publicystyczna ekwilibrystyka, którą uprawia, zdradza młodzieńcze emocje towarzyszące zwykle oglądaniu filmów z tzw. momentami.

Osobiście mam nadzieję, że p. Adamski szybko wyrośnie ze swoich średnio dojrzałych zainteresowań i zajmie się poważną robotą, choćby i fizyczną.

Wszystkiego można by się spodziewać, ale nie tego że pop-kultura na przełomie stuleci, w dobie najbardziej zaawansowanych technologii, cierpieć będzie na niedojrzałość. W dużym stopniu została ona zdominowana przez młodych chłopców oraz ich admiratorów, którzy w maleńkości zainteresowali się własnymi imponderabiliami. I tak już im zostało. Wiem, że kiedyś – w świecie przedponowoczesnym - pierwsze oznaki budzącej się dojrzałości były traktowane, jako coś naturalnego. Z czego się po prostu wyrasta.

Niektórzy współcześni bohaterowie zbiorowej wyobraźni, coraz częściej stają się nimi również sami twórcy, po rozpoznaniu u siebie pierwszych oznak męskości np. w postaci pojawiającego się na przyrodzeniu owłosienia, opisują i filmują swoje reakcje w stanie zupełnego zadziwienia, co automatem winduje ich na twórczy „parnas”. Wielu z nich nigdy być może nie wyrośnie już ze swych wąskich zainteresowań i skończy jak jaśnie panicz Gombrowicz, niezastąpiony guru-kanguru nowoczesnej polskiej literatury, przypatrując się z egzystencjalnym lękiem niegroźnym wysiękom na własnym fiutku.

Po ludzku jest mi przykro, że z badziewiem tym oswajani są młodzi ludzie, którzy mogliby w swoim życiu oddać się jakimś bardziej wartościowym zainteresowaniom i rozwijać je z wyższego pułapu. Nie mam wątpliwości że tendencja wpychania X Muzy w czystą pornografię będzie z sukcesem finansowym kontynuowana. Szkoda mi, że ten właśnie kierunek (ro)zwoju kina realizują potomkowie założycieli kinematografii. Pamiętam, że jakieś trzydzieści lat temu oglądałem z przyjaciółmi filmy z serii „Lody na patyku” zasłużonej spółki producenckiej Menachem Golan i Yoram Globus. Młodzi bohaterowie komediowej serii świntuszyli, obsesyjnie interesowali się dziewczynami, ale jeszcze wówczas zachowywali się z jakimś umiarem. Filmy były zabawne, miały dobrą muzę oraz jakie-takie przesłanie.

Demoralizujące widzów obrazy filmowe krążą jak stary onanista Portnoy wokół jednego tematu. Głównego bohatera niezwykle podobno popularnego „AmerIcan Pie”, reprezentującego rodzinkę Levensteinów, nakręca podglądactwo, samogwałt, oglądane pod kołdrą świerszczyki oraz klejenie fiutka butaprenem. Oswajanie widza ze światowym gumnem odbywa się poprzez wabienie go na popularnych aktorów. Proces ten przebiega nie bez udziału polskich filmowców. Na przykład bohaterka słynnego „Sponsoringu”, grana przez chwilowo dobrze zapowiadającą się Joannę Kulig, daje się obsiurać w filmie rewelacyjnie przyjmowanej w Berlinie, co samo przez się wiele wyjaśnia (schnell, ja…, ja…, jawohl!), Małgośki Szumowskiej.

Myślałem, że wszystko już widziałem, jednak przez filmowy pył przebił się zdecydowanie Joseph Gordon-Levitt w filmie „Don Jon”, obejrzanym przeze mnie za sprawą żony szukającej w telewizji romantycznej komedii. Gra on młodego Włocha, który co niedziela uczęszcza z rodzinką do kościoła. Tam w konfesjonale przekazuje księdzu informację na temat dziesiątków aktów autoerotyzmu w tygodniu, jego życie bowiem składa się niemal z wyłącznie z tej czynności oraz ćwiczeń na siłowni.

Swojej dużo starszej partnerce zdradza (w tej roli Julianne More, tegoroczna zdobywczyni Oscara), że nie ma satysfakcji z seksu i samogwałt sprawia mu większa frajdę, gdyż się w nim… zatraca. Gordon-Lewitt ma ciekawą urodę, wygląda bowiem na dalekowschodniego Azjatę. Z ciekawości zaglądam na filmweb. Aktor, reżyser oraz autor scenariusza w jednej osobie jest Żydem, podobnie zresztą jak partnerująca mu Scarlett Johanson. Zastanawia mnie w związku z tym jedynie, po co w to wszystko wkomponowany został rzymski kościół, sakramentalna spowiedź z której twórca uczynił jakiś mechaniczny akt, kapłan nakazujący odklepanie zdrowasiek oraz wyraźnie akcentowany w warstwie ilustracyjnej krzyż?

Co można poradzić twórcom poruszającym tak ważkie egzystencjalnie zagadnienia? Najprościej może byłoby powiedzieć: szanujcie się Panowie i nie zaglądajcie sobie oraz innym. Wymaga tego, jak doskonale sami wiecie, nie tylko dobre wychowanie.

Na koniec fragment recenzji p. Łukasza: „Joseph Gordon-Levitt skupia się też na ludziach bliższym większości z nas(???? – przyp. AL.). Film opowiada bowiem o zwykłym studencie zatopionym w świat dzisiejszego hedonizmu, który wychowany przez tradycyjną katolicką rodzinę, wciąż co tydzień spowiada się w kościele (coraz bardziej mechanicznie) ze swoich grzechów. Jak wielu nie wypranych(????) jeszcze z sacrum Polaków praktykuje podobne rzeczy?”.

:)

http://wnas.pl/artykuly/3343-don-jon-oto-jak-upodla-uzaleznienie-od-pornografii-recenzja

Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura