Ludzie prości cierpią w milczeniu, z godnością, złożeni wydają różne teatralne dźwięki. Pamiętamy wszyscy pewną posłankę, której rozdzierający szloch przeszedł do historii, symbolizując niewinność uciśnioną przez IV RP. Albo wygadanego miłośnika niemieckich linii lotniczych, który wszystkie rozumy pozjadał.
Dzisiaj mamy ciąg dalszy tej dramatycznej historii. Przy okazji sporu konstytucyjnego przez mównicę sejmowa przetoczył się tabun prawdziwych nadwrażliwców. Mogliśmy zobaczyć jak postaci męskie, w dobrze skrojonych granatowych garniturach, wyrażają krzykiem pod adresem prezydenta RP protest podyktowany rzekomą troską o fundament porządku prawnego. Wtórowały im nie mniej hałaśliwe kobiety, dla których rónież najważniejsza jest troska o demokratyczne państwo i Konstytucję.
Dzisiaj, gdy już wiemy, że za ukazanym w jasnym świetle Trybunale Konstytucyjnym, którego sędziowie sami piszą ustawy by potem oceniać ich zgodność z Ustawą Zasadniczą, kryje się ta sama skrzecząca i domagająca uzdrowienia rzeczywistość, jaką znamy z funkcjonowania dużo mniej prestiżowych instytucji, nikt z tych ludzi – niestety - nie powie nam: „przepraszam, myliłem się”.
Po ich stronie nie stoi ani prawo, ani wybór większości. Mogą próbować wziąć nas jedynie przy użyciu jakiejś prymitywnej techniki: krzykiem, nawoływaniem do wyjścia ludzi na ulicę, demagogią, kłamstwem lub gwałtem. Uważajmy na nich. Niech nikogo nie zmylą garnitury i krawaty. To tylko tanie kostiumy.
Pod nimi kryją się struktury złożone z przypadkowych elementów i mające poważny problem z tożsamością.
Komentarze